W Wielkiej Sali panowała
atmosfera ogólnego podniecenia. Od stołów Ślizgonów dobiegały pomruki aprobaty,
ale nie można było tego porównywać do euforii dochodzącej od strony Gryfonów.
- Słyszeliście? – zawołała Hermiona. –
Międzyszkolny turniej zdolności magicznych! To będzie niesamowite! –
stwierdziła z błyskiem w oku. Harry z Ronem nie podzielali jej zachwytu, ale
żeby nie sprawić jej przykrości, przytakiwali energicznie głowami.
- Pewnie! Przyjadą szkoły z Włoch, Niemiec i
Łotwy – wtrąciła się do rozmowy Ginny. – Zawsze chciałam poznać kulturę innych
krajów. No i najważniejsze – zjawi się mnóstwo przystojniaków! – uśmiechnęła
się szeroko do Hermiony i puściła jej oczko.
- Skąd wiesz, że będą tacy super – skrzywił
się Ron. Ginny spojrzała na brata jak na idiotę i mruknęła coś o ściśniętym
umyśle.
- Szkoda tylko, że tak mało czasu pozostało
do eliminacji! Niecałe dwa miesiące – przeżywała brązowowłosa, pośpiesznie
smarując tost dżemem. – Nie wiem, czy zdążę wszystko powtórzyć! Trzeba przecież
bardzo dobrze znać się na transmutacji, eliksirach i obronie przed czarną magią
– mruknęła ponuro, gryząc mały kęs. Przyjaciele tylko pokręcili głowami na znak
dezaprobaty.
- No ciekawe w takim razie, kto się nadaje
bardziej do startu w tym turnieju, niż ty – powiedziała Ginny, zarzucając włosy
na plecy. – Nikt nie ma większej znajomości magii od ciebie – stwierdziła
rozsądnie.
- Na pewno jest mnóstwo uczniów mądrzejszych
ode mnie! – zaperzyła się. – Czuję taką pustkę w głowie… - Ginny przewróciła
oczami i postukała się w czoło.
- Wyluzuj. Przecież mogą startować tylko
osoby z szóstego i siódmego roku, więc aż tak wielkiej konkurencji nie będzie –
powiedział rzeczowo Ron, wprawiając wszystkich w lekkie osłupienie.
- Ron ma rację – odparł uspokajająco Harry.
– A poza tym, masz dwa miesiące na powtórki, skoro się tak bardzo obawiasz –
uśmiechnął się, poklepując dziewczynę po ramieniu. – Dobra, musimy się zbierać
– zerknął na zegarek – za dziesięć minut mamy transmutację.
Idąc w stronę Sali, Hermiona pomyślała, że
faktycznie, jeżeli weźmie się ostro do roboty, to zdąży powtórzyć cały
materiał. Ale tak naprawdę nie za bardzo w to wierzyła, a jej obawy powiększyły
się jeszcze bardziej, gdy na lekcji zaczęli omawiać bardzo skomplikowany temat.
Hermiona wzdrygnęła się
na myśl o sytuacji sprzed kilku dni. Wspomnienie tamtego wieczoru ciągle
błądziło po jej głowie. Westchnęła i
oparła podbródek na dłoni, po raz kolejny próbując zrozumieć, co się tak
właściwie wydarzyło. Intuicja podpowiadała jej, że to była tylko zabawa, serce
– wierzyło, że to prawda. Ale właściwie, to co jest prawdą? – zdenerwowała się
na własne myśli. Do niczego nie doszło! Po prostu siedzieliśmy razem, no może
odrobinkę za blisko niż powinniśmy – uspokajała swoje serce, tym samym próbując
okiełznać wybujałą wyobraźnię.
Ponownie westchnęła przeciągle i zerknęła w
stronę eseju z transmutacji. Pisała go już od godziny, a udało jej się wymyślić
zaledwie kilka logicznych zdań. Skrzywiła się lekko i sięgnęła po kolejną
zakurzoną księgę. Poczuła, że za chwilę
rozboli ją głowa. Już dawno nie była tak rozkojarzona, co doprowadzało ją
niemal do białej gorączki. W takim stanie nie dam rady przygotować się do
turnieju! – przeraziła się.
- Jakbym nie mogła się ogarnąć – mruknęła do
siebie z rezygnacją. – Może to przez pogodę? – zapytała na głos, mając nadzieję, że oszuka samą siebie.
Z nerwów zaczęła nawijać włosy na palec. Kolejny
raz próbowała sklecić jakiś sensowny tekst. Prychnęła, zła na swoją
bezradność. Pewnie jeszcze chwila i
zerwałaby się wściekła z krzesła, ale w pokoju pojawiła się Ginny.
- Zabini to idiota – obwieściła z zaciętym
wyrazem twarzy.
- No co ty nie powiesz –burknęła Hermiona,
zapisując coś na pergaminie.
- Musimy coś natychmiast zrobić, żeby dał mi
spokój!
Brązowowłosa wolno podniosła wzrok znad
eseju.
- Musimy? – zapytała, unosząc brwi. – Chyba
ty musisz – Hermiona znała talent dziewczyny do wyolbrzymiania niektórych
spraw, dlatego teraz za bardzo nie przejęła się jej, rzekomym, problemem.
- Chyba ktoś tu dzisiaj jest nie w sosie –
skrzywiła się ruda. – Nie musisz się na mnie wyżywać – odparła z pretensją.
Hermiona spojrzała na Ginny. Zdziwiona
stwierdziła, że przyjaciółka faktycznie jest poddenerwowana sytuacją z Blaisem.
Siedziała na krześle naprzeciwko i nerwowo ściskała palce. Była też jakby
bledsza niż zwykle.
- Gin, przepraszam – szepnęła zawstydzona –
Masz rację, nie mam dziś najlepszego humoru, ale to nie znaczy, że mam
wyładowywać swoją złość na tobie. – Z ulgą zauważyła, że ruda trochę się
rozluźnia. Hermiona odłożyła pióro i rozciągnęła się. Przez to całe siedzenie
lekko zesztywniała. – Na pewno nie jest
tak źle – uśmiechnęła się pocieszająco. – Powiedz dokładnie, co się stało.
- Szczerze mówiąc, to nic takiego… Po prostu
od tego momentu, gdy wyniósł mnie z waszego pokoju, jakoś zbyt często pojawia
się w moich myślach – westchnęła cicho. – Jakby tego było mało, to szczerzy się
do mnie, jak głupi, na korytarzach i zaczepia, Merlin wie, po co!
- A nie pomyślałaś, że może w ten sposób
okazuje swoją sympatię? - Ginny
skrzywiła się lekko, słysząc te słowa.
- Merlinie! Hermiona, to jest Zabini.
ZABINI! – podniosła głos. – Wszyscy wiedzą, że mnie nienawidzi, zawsze szydził
z mojej rodziny – odparła, uciekając wzorkiem w bok. Hermiona tylko pokręciła
głową nad upartością dziewczyny.
- Ludzie się zmieniają, więc on też może –
logicznie stwierdziła .– Gdyby tak nie było, to połowę osób spisałabym na
straty. Może ty też powinnaś w to uwierzyć. – Ginny poruszyła się niespokojnie.
Na jej twarzy nagle pojawił się cwany uśmiech.
- Taak? – zapytała z przekąsem – To czemu ty
nie myślisz tak o Malfoy’u? – Hermiona lekko się zmieszała, co zauważyła Ginny
z niemałą satysfakcją.
- Myślałam, że rozmawiamy o tobie, a nie o
mnie. Poza tym, Malfoy to zupełnie inna historia – odburknęła, patrząc na ręce.
- Ha! – krzyknęła zadowolona. – Kochaniutka,
to jest dokładnie to samo! I coś mi się wydaje, że nie jest ci on tak obojętny,
jakbyś chciała – posłała jej lekko szyderczy uśmiech. Hermiona jednak nie dała
się sprowokować.
- No cóż, ja jestem za to pewna, że Blaise nie jest ci obojętny.
Chyba czas przestać się oszukiwać, co? – Ginny momentalnie się zarumieniła i
spojrzała na brązowowłosą ze złością.
- Tak, dokładnie. Możesz się przyznać, że
ciągle myślisz o Malfoy’u – warknęła i zerwała się z krzesła. Nie zaszczycając Gryfonki
spojrzeniem, wyszła z dormitorium z podniesioną głową.
- Ślizgoni… Niech ich piekło pochłonie –
mruknęła przygnębiona brązowowłosa.
Nadąsany siedział na
kanapie, całą swą postawą wyrażając ogromne niezadowolenie. Ciągle był zły na
siebie, że tak dał się ponieść emocjom. Teraz Granger patrzyła się na niego z
wielkim zainteresowaniem i niezrozumieniem. Niech ją szlak. Żeby takie
niedorzeczności psuły jego samopoczucie.
Siedzący obok Blaise spojrzał na niego z
rozdrażnieniem.
- Zrób mi przysługę i się uspokój, bo od
paru dni nie da się przebywać w twoim towarzystwie – powiedział poddenerwowany.
– Spoko, ja wszystko rozumiem. Draco Malfoy, książę Slytherinu, największy
przystojniak szkoły, zainteresował się Granger. Wielkie mi co! – uniósł ręce do
góry na znak rozgoryczenia. Draco czuł, że zaraz straci cierpliwość.
- Kurwa, Zabini, jak ty mnie wkurwiasz –
warknął. – Bierzesz te swoje teorie z kosmosu i jeszcze święcie w nie wierzysz!
Czy ty siebie słyszysz? – zapytał ze złością. – Ja i Granger? To już nawet
Longbottom rozumie, że to niemożliwe – sięgnął po Ognistą. Ta zniewaga Whiskey
wymaga – pomyślał.
Czarnoskóry uśmiechnął się pod nosem,
wiedząc, że trawił w czuły punkt. Było całkiem jasne, że Draco właśnie z powodu
pewnej Gryfonki zachowuje się bardziej nieznośnie, niż zwykle. Wybuch
przyjaciela zupełnie nie zrobił na nim wrażenia.
- Słońce – zaczął słodko – Nie ma co się tak
denerwować, bo złość piękności szkodzi. – Draco tylko przymknął powieki i
westchnął ciężko. Ten człowiek doprowadzi mnie kiedyś do grobu – pomyślał ze
zgrozą.
- Chyba nigdy nie słyszałem mądrzejszych
słów, wypływających z twoich ust – zwrócił się do Blaise’a. – Jestem z ciebie
dumny.
Blaise przyłożył dłoń do serca i udał
wzruszenie. Najwyraźniej Draco chciał zmienić temat, ale czarnoskóry się tak
łatwo nie podda.
- Czyli mówisz, że podoba ci się Granger? –
zasugerował.
- Ty ciężki idioto! – wydarł się na całe
gardło. – Czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie mówię?! – Zabini zmarszczył
czoło i podrapał się po głowie.
- Chodzi ci o to, czy słyszałem jak mówiłeś,
że nie możesz przestać o niej myśleć? I owszem, słyszałem! – odparł zadowolony
z siebie. Draco czując, że z tej rozmowy nic mądrego nie wyniknie, spojrzał
wymownie w sufit i starał się uspokoić nerwy.
- Widzę, że cierpisz na szczególnie ciężki
rodzaj upośledzenia – stwierdził zasadniczym tonem. – Jak to mówią, co chore,
to nieuleczalne – pokręcił ze smutkiem głową.
- Mów, co chcesz, ja swoje wiem – Blaise
powoli wstał i gdy był już przy drzwiach, odwrócił się i posłał Malfoy’owi
całusa – Do później, kochanie!
- Wariaci, otaczają mnie sami wariaci –
westchnął do drzwi.
Wiesz, co robisz?
Takie niewinne pytanie, a niosące ze sobą
tyle wątpliwości. Kiedy dotarł na
miejsce, wszystko wydawało mu się proste. W głowie miał ułożony doskonały plan
i zamierzał się go trzymać. Lecz pewne wspomnienie nie dawało mu spokoju i
sprawiało, że coraz bardziej wątpił w słuszność swojej misji.
- Wierzysz, że można zrobić coś okropnego,
ale w dobrej sprawie? – spytała pewnego dnia, gdy spacerowali po błoniach.
Westchnął wtedy ciężko i odwrócił wzrok. Czy wierzył? Chciał wierzyć, ale w
głębi duszy czuł, że nie, nie można. Zło to zło i nic go nie usprawiedliwia.
- Nie – spojrzał na nią ze smutkiem.
Podniosła na niego wzrok. W jej oczach kryło się nieme pytanie. Pokręcił lekko
głową, pokazując, że nie chce o tym rozmawiać. Ona oczywiście od razu to
zrozumiała. Objął ją ramieniem i kiwnął głową w kierunku jeziora. Gdy usiedli,
z trudem usłyszał słowa, które wyszeptała:
- To było straszne. Chcę o tym zapomnieć,
ale nie potrafię – wtuliła się w tors chłopaka. Pogłaskał ją po włosach. Nie
wypytywał, o co chodzi, nie nalegał na wyjaśnienia. Wiedział, że gdy dziewczyna
będzie gotowa, sama mu o tym powie. Brakowało mu jej towarzystwa przed te
wszystkie lata. Najbardziej bolało go jednak to, że ona nie miała o niczym
pojęcia. I nigdy się nie dowie – obiecał sobie.
Snop księżycowego światła wyłonił się zza
chmur, oświetlając ich sylwetki. Gdyby ktoś ich widział, pomyślałby o parze zakochanych.
Przytuleni do siebie, wpatrywali się w toń jeziora. W oddali szumiało drzewo.
Dziewczyna zadrżała. Spojrzał na nią z troską. Jak to możliwe, że przeżył tyle
lat nie kontaktując się z nią?
- Zimno ci – stwierdził. – Czas wracać. –
Kiwnęła tylko głową.
- Śpij dobrze – powiedział pod drzwiami jej
dormitorium i pocałował w czoło. Spojrzała na niego i delikatnie ścisnęła jego
dłoń.
Wtedy właśnie zrozumiał, że chce ją chronić
przez całym złem tego świata. Jak siostrę, której nigdy nie miał. Była taka
delikatna, potrzebowała opiekuna.
Zerknęła na niego ostatni raz i zniknęła za
drzwiami.
- Śpij dobrze, Hermiono – wyszeptał.
Podrapał się po głowie,
próbując znaleźć na mapie Hogwartu Pokój Snów. Wiedział, że istniał, tak jak
wiedziała to jego matka i wujek. Tylko jak go odnaleźć?
Pac…Pac…Pac… Krople deszczu uderzały o
szybę. Nie mógł się skupić, ten dźwięk go rozpraszał. Ze zniecierpliwienia
przygryzł wargę. Czasami żałował, że zgodził się na ten plan, ale tak bardzo
chciał zaimponować matce… Jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Co za parszywe życie
– pomyślał z goryczą. Poczuł pokusę, żeby rzucić to wszystko w diabły. Już miał
dać sobie spokój, gdy przypomniał sobie o księgach podarowanych przez matkę.
Szybko rzucił się w kierunku kufra i zaczął w nim gorączkowo przewracać rzeczy.
Była tam. Jego ostatnia nadzieja.
Trzęsącymi rękoma otworzył ją i przewrócił
kilka kartek. Na jego twarzy pojawiła się ogromna ulga. Tak, to daje do
myślenia – stwierdził z zadowoleniem i rozluźniony opadł na łóżko.
Kolejny patrol zbliżał
się nieubłagalnie. Dłubała widelcem w jedzeniu, starając się za bardzo nie
denerwować. Miała po dziurki w nosie myślenia o Malfoy’u, a tu czekało ją
spotkanie z nim.
- Kiepsko wyglądasz – rzucił Harry,
przyglądając się jej z troską. Spojrzała
na niego bystro i skrzywiła się?
- Jak to? – zapytała zaciekawiona.
- Podkrążone oczy, włosy bardziej
roztrzepane niż zwykle, brak apetytu – wymieniał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- A poza tym, troszkę się ubrudziłaś – wskazał na bluzkę dziewczyny, na której
widniała dorodna plama z sosu. Hermiona zmarszczyła brwi i cicho westchnęła.
Nawet przyjaciele widzą, że coś ze mną nie tak – zezłościła się w duchu.
- Ae o so owu odzi? –wtrącił Ron z pełną
buzią. Gryfonka spojrzała na niego z niesmakiem.
- Nei iem o so i odzi – zaczęła go
przedrzeźniać, na co Harry parsknął śmiechem.
- No co? – obruszył się Ron. – Zapewne
chodzi o jakąś głupotę…
- Twojej głupoty jest tu pod dostatkiem,
Ronald – przerwała mu wyniośle Hermiona. Wybraniec widząc, że zanosi się na
kłótnię, zaczął chaotycznie wymachiwać rękoma. Dwójka przyjaciół spojrzała na
niego z bezbrzeżnym zdumieniem na twarzy. Widząc minę i zachowanie Pottera, po
chwili już śmiali się w najlepsze, zapominając o niedawnym spięciu. Harry z
ulgą wypuścił powietrze i zabrał się za jedzenie.
Nocą na korytarzach zamku
było tak cicho, że cisza ta była niemal namacalna. Na ciele czuła zimny
przeciąg. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Za chwilę zacznie się ich
patrol. Obawiała się tego spotkania, bo nie wiedziała, czego może się
spodziewać. Zacisnęła powieki i próbowała się uspokoić. Nagle dobiegł ją odgłos
kroków. Otworzyła oczy, ale się nie odwróciła.
- Jak zwykle przed czasem, Granger –
usłyszała ironiczny ton. – Chyba nie masz co robić, że zawsze zjawiasz się tak
wcześnie – kpił z niej w najlepsze. To był jego sposób na odreagowanie sytuacji
sprzed kilku dni.
- Twoje domysły są równie trafne, jak twoje
umiejętności czarodziejskie, które nawiasem mówiąc, są zerowe – odwarknęła, nie
mając zamiaru dać Ślizgonowi satysfakcji. Draco tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Wszystko mi jedno, co o mnie sądzisz,
szlamo – odparł wesoło. – Twoje zdanie jest porównywalne z opinią trawy –
dorzucił mimochodem i oparł się o ścianę.
- Serio? – uśmiechnęła się złośliwie. –
Przynajmniej ja mam swoje zdanie – powoli zaczęła zbliżać się do Ślizgona.
Postanowiła przyjąć inną taktykę – teraz to ona się zabawi. Gdy znajdowała się
kilkadziesiąt centymetrów od chłopaka, zatrzymała się i spojrzała mu głęboko w
oczy. Opuszkiem palca przejechała po jego torsie. Chłopak początkowo nie
reagował, lecz po chwili wzdrygnął się ze wstrętem. Hermiona instynktownie
cofnęła się o dwa kroki. Nie wiedziała, że Draco zrobił to wbrew swojej woli i
teraz boleśnie odczuł brak jej bliskości. W jego umyśle właśnie wybuchła wojna.
Zbliżyć się do Granger, czy znowu ją zranić? Był w takiej rozsypce, że przez
kilka minut stał bez ruchu i tylko się jej przyglądał.
- Ja… - z trudem przełknął ślinę. – Czujesz
coś do mnie – stwierdził, wprawiając dziewczynę w osłupienie.
- Do każdego coś czuję – warknęła. – Do
ciebie na przykład nienawiść.
- Oh, nie o nienawiści mówię – w ogóle nie
przejął się sarkazmem dziewczyny. Wiedział, że to tylko mechanizm obronny.
Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- Coś ci na mózg padło, idioto – prychnęła,
rumieniąc się. Draco od razu to zauważył i w duchu jeszcze bardziej się
ucieszył. Po chwili stał tuż przy niej.
- Kiepsko wyglądasz – zacmokał. – Czyżbyś
nie mogła spać, myśląc o kimś? – jego brwi powędrowały do góry. Hermiona aż się
zapowietrzyła ze złości.
- Ty tleniona fretko! Daj mi wreszcie
spokój! – wrzasnęła na cały korytarz, próbując go odepchnąć. Malfoy tylko
uśmiechnął się pobłażliwie i zbliżył jeszcze bardziej.
- Cicho, Granger – wyszeptał do jej ucha –
bo obudzisz cały zamek, tym swoim piskiem.
– Była taka zabawna, gdy się denerwowała. Zawsze tak śmiesznie
marszczyła nosek. Przyjrzał się jej dokładniej. Nie dziwił się, że nagle wśród
męskiej części uczniów wzrosło zainteresowanie nią. Naprawdę była ładną
dziewczyną. O ile szlama może być ładna – przemknęła mu myśl. Zjechał
spojrzeniem w dół. Do głowy przyszło mu tylko to, że ma idealną figurę. Nagle
zapragnął poczuć jej ciało w swoich dłoniach. Niewiele myśląc, przyciągnął ją
do siebie. Hermiona cicho pisnęła ze zdziwienia, ale się nie wyrywała.
Przejechał dłonią po jej plecach, wywołując
przyjemny dreszcz. Lekko przymknęła oczy. Czuła, że to właśnie w jego ramionach
jest jej miejsce. Wdychała magiczny zapach jego perfum. Czy to się dzieje
naprawdę? – pomyślała gorączkowo. I właśnie w tym momencie przyszło
opamiętanie. Wzdrygnęła się znacznie i zaczęła odpychać chłopaka od siebie.
Draco w pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje, tak był zaabsorbowany
urodą Gryfonki. Gdy się zorientował, że dziewczyna próbuje się wyrwać z jego
uścisku, wezbrała w nim wściekłość. Już drugi raz ta durna szlama mnie
odtrąciła! Odepchnął ją ze złością tak, że mało nie upadła. Spojrzała na niego
zdziwiona.
- I co się gapisz, durna szlamo – wysyczał.
Hermiona momentalnie otrząsnęła się z chwilowego szoku i szybko podbiegła do
chłopaka. Nie zastanawiając się dłużej, z całej siły wymierzyła mu siarczysty
policzek. Po korytarzu rozniósł się odgłos uderzenia. Ręka Draco odruchowo
powędrowała w stronę bolącego miejsca. Spojrzał na Gryfonkę z rządzą mordu w
oczach. Hermiona instynktownie cofnęła się o kilka kroków, zbyt przerażona, by
zrobić coś więcej.
- Nigdy więcej tego nie rób – warknął,
łapiąc ją za nadgarstek i mocno go wykręcając. Syknęła z bólu, a do oczu
napłynęły łzy. Puścił ją i skierował się w stronę lochów. – Zapłacisz mi za to,
szlamo – odparł, nim zniknął za zakrętem. Wściekły, kopną z całej siły ścianę.
Znowu go odtrąciła, a on znów ją zranił. Może zbyt ostro zareagował, ale nie
mógł znieść uczucia, że ktoś go odpycha. Nigdy wcześniej żadna dziewczyna go
nie odtrąciła. Każda była wręcz wniebowzięta, że zwrócił na nią uwagę. Ale nie,
Granger musiała być inna. Ona przecież nie może być taka jak wszystkie – warknął.
Hermiona z trudem
oddychała. Pocierała bolący nadgarstek i starała się nie rozpłakać. A już
myślała, że się zmienił, że jest w nim jakieś dobro. Dzisiejszy wieczór
uświadomił jej, jak błędny był jej osąd. Osunęła się po ścianie na podłogę,
chowając twarz w dłoniach. Co mi przyszło do głowy, żeby wdawać się z nim w
takie dyskusje i doprowadzać do takich sytuacji? – pomyślała zrozpaczona.
Umyślnie komplikowała sobie, i tak niełatwe, życie… Powoli wstała i w blasku
księżyca ruszyła do dormitorium.
W oddali pohukiwała sowa.
***
Wstawiam rozdział trochę wcześniej niż zazwyczaj,
może chociaż on poprawi moje okropne samopoczucie, związane z powrotem na
studia…
Dziękuję za wszystkie komentarze, które
bardzo motywują mnie do pisania, no i wywołują ogromny uśmiech na twarzy :)
Pozdrawiam!
ach, ten Draco, chyba nigdy się nie zmieni....
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, i NAPRAWDĘ intrygujący. Czyżby Hermiona była kimś więcej niż tylko mugolakiem....
Ja też wracam na studia, uszy do góry! :)
Bardzo dziękuję za komentarz :) No trudny ma charakter ten Draco, no ale z czasem na pewno troszkę się zmieni
UsuńPozdrawiam :)
już nie mogę doczekać się następnego :3
OdpowiedzUsuńCudowny odcinek Draco <3 Jeśli mogę spytać , to kiedy następny?? xd
OdpowiedzUsuńMyślę, że następny rozdział pojawi się w poniedziałek :)
UsuńRozdział jak zwykle świetny. I to jest Dracuś, którego znamy i kochamy.:)
OdpowiedzUsuńMusisz mi wybaczyć tym razem, ale jestem tak zmęczona, że nie dam rady więcej napisać.:)
Czekam na więcej.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
Nic nie szkodzi, dla mnie liczy się to, że w ogóle napisałaś :)
UsuńDziękuję :)
Uwielbiam tego bloga jest świetny. Mam małą prośbę mogłabyś dodawać trochę scenek między Diabłem a Ginny bo ta para jest genialna proszę..) Karola
OdpowiedzUsuńPostaram się, bo też ich uwielbiam :)
UsuńDziękuję za miłe słowa!
Aaaaaa ! *o*
OdpowiedzUsuńNo nie wierzę !
Cudooooo *-*
Te zwroty akcji, Zastanawiania, emocje...
Kurde, ale się cieszę, że tu trafiłam ^^
Wspaniały wprost !
Nie mogę się doczekać następnego :D
Pozdrawiam <3
--
jak byś chciała to zajrzyj ;) . Choć nie jest on taki jak bym chciała, mimo to staram się jak mogę ;>
http://thevioletstory.blogspot.com/