30 września 2013

Rozdział IX

W Wielkiej Sali panowała atmosfera ogólnego podniecenia. Od stołów Ślizgonów dobiegały pomruki aprobaty, ale nie można było tego porównywać do euforii dochodzącej od strony Gryfonów.
- Słyszeliście? – zawołała Hermiona. – Międzyszkolny turniej zdolności magicznych! To będzie niesamowite! – stwierdziła z błyskiem w oku. Harry z Ronem nie podzielali jej zachwytu, ale żeby nie sprawić jej przykrości, przytakiwali energicznie głowami.
- Pewnie! Przyjadą szkoły z Włoch, Niemiec i Łotwy – wtrąciła się do rozmowy Ginny. – Zawsze chciałam poznać kulturę innych krajów. No i najważniejsze – zjawi się mnóstwo przystojniaków! – uśmiechnęła się szeroko do Hermiony i puściła jej oczko.
- Skąd wiesz, że będą tacy super – skrzywił się Ron. Ginny spojrzała na brata jak na idiotę i mruknęła coś o ściśniętym umyśle.
- Szkoda tylko, że tak mało czasu pozostało do eliminacji! Niecałe dwa miesiące – przeżywała brązowowłosa, pośpiesznie smarując tost dżemem. – Nie wiem, czy zdążę wszystko powtórzyć! Trzeba przecież bardzo dobrze znać się na transmutacji, eliksirach i obronie przed czarną magią – mruknęła ponuro, gryząc mały kęs. Przyjaciele tylko pokręcili głowami na znak dezaprobaty.
- No ciekawe w takim razie, kto się nadaje bardziej do startu w tym turnieju, niż ty – powiedziała Ginny, zarzucając włosy na plecy. – Nikt nie ma większej znajomości magii od ciebie – stwierdziła rozsądnie.
- Na pewno jest mnóstwo uczniów mądrzejszych ode mnie! – zaperzyła się. – Czuję taką pustkę w głowie… - Ginny przewróciła oczami i postukała się w czoło.
- Wyluzuj. Przecież mogą startować tylko osoby z szóstego i siódmego roku, więc aż tak wielkiej konkurencji nie będzie – powiedział rzeczowo Ron, wprawiając wszystkich w lekkie osłupienie.
- Ron ma rację – odparł uspokajająco Harry. – A poza tym, masz dwa miesiące na powtórki, skoro się tak bardzo obawiasz – uśmiechnął się, poklepując dziewczynę po ramieniu. – Dobra, musimy się zbierać – zerknął na zegarek – za dziesięć minut mamy transmutację.
Idąc w stronę Sali, Hermiona pomyślała, że faktycznie, jeżeli weźmie się ostro do roboty, to zdąży powtórzyć cały materiał. Ale tak naprawdę nie za bardzo w to wierzyła, a jej obawy powiększyły się jeszcze bardziej, gdy na lekcji zaczęli omawiać bardzo skomplikowany temat.


Hermiona wzdrygnęła się na myśl o sytuacji sprzed kilku dni. Wspomnienie tamtego wieczoru ciągle błądziło po jej głowie.  Westchnęła i oparła podbródek na dłoni, po raz kolejny próbując zrozumieć, co się tak właściwie wydarzyło. Intuicja podpowiadała jej, że to była tylko zabawa, serce – wierzyło, że to prawda. Ale właściwie, to co jest prawdą? – zdenerwowała się na własne myśli. Do niczego nie doszło! Po prostu siedzieliśmy razem, no może odrobinkę za blisko niż powinniśmy – uspokajała swoje serce, tym samym próbując okiełznać wybujałą wyobraźnię.
Ponownie westchnęła przeciągle i zerknęła w stronę eseju z transmutacji. Pisała go już od godziny, a udało jej się wymyślić zaledwie kilka logicznych zdań. Skrzywiła się lekko i sięgnęła po kolejną zakurzoną księgę.  Poczuła, że za chwilę rozboli ją głowa. Już dawno nie była tak rozkojarzona, co doprowadzało ją niemal do białej gorączki. W takim stanie nie dam rady przygotować się do turnieju! – przeraziła się.
- Jakbym nie mogła się ogarnąć – mruknęła do siebie z rezygnacją. – Może to przez pogodę? – zapytała na głos, mając  nadzieję, że oszuka samą siebie.
Z nerwów zaczęła nawijać włosy na palec. Kolejny raz próbowała sklecić jakiś sensowny tekst. Prychnęła, zła na swoją bezradność.  Pewnie jeszcze chwila i zerwałaby się wściekła z krzesła, ale w pokoju pojawiła się Ginny.
- Zabini to idiota – obwieściła z zaciętym wyrazem twarzy.
- No co ty nie powiesz –burknęła Hermiona, zapisując coś na pergaminie.
- Musimy coś natychmiast zrobić, żeby dał mi spokój!
Brązowowłosa wolno podniosła wzrok znad eseju.
- Musimy? – zapytała, unosząc brwi. – Chyba ty musisz – Hermiona znała talent dziewczyny do wyolbrzymiania niektórych spraw, dlatego teraz za bardzo nie przejęła się jej, rzekomym, problemem.
- Chyba ktoś tu dzisiaj jest nie w sosie – skrzywiła się ruda. – Nie musisz się na mnie wyżywać – odparła z pretensją.
Hermiona spojrzała na Ginny. Zdziwiona stwierdziła, że przyjaciółka faktycznie jest poddenerwowana sytuacją z Blaisem. Siedziała na krześle naprzeciwko i nerwowo ściskała palce. Była też jakby bledsza niż zwykle.
- Gin, przepraszam – szepnęła zawstydzona – Masz rację, nie mam dziś najlepszego humoru, ale to nie znaczy, że mam wyładowywać swoją złość na tobie. – Z ulgą zauważyła, że ruda trochę się rozluźnia. Hermiona odłożyła pióro i rozciągnęła się. Przez to całe siedzenie lekko zesztywniała.  – Na pewno nie jest tak źle – uśmiechnęła się pocieszająco. – Powiedz dokładnie, co się stało.
- Szczerze mówiąc, to nic takiego… Po prostu od tego momentu, gdy wyniósł mnie z waszego pokoju, jakoś zbyt często pojawia się w moich myślach – westchnęła cicho. – Jakby tego było mało, to szczerzy się do mnie, jak głupi, na korytarzach i zaczepia, Merlin wie, po co!
- A nie pomyślałaś, że może w ten sposób okazuje swoją sympatię? -  Ginny skrzywiła się lekko, słysząc te słowa.
- Merlinie! Hermiona, to jest Zabini. ZABINI! – podniosła głos. – Wszyscy wiedzą, że mnie nienawidzi, zawsze szydził z mojej rodziny – odparła, uciekając wzorkiem w bok. Hermiona tylko pokręciła głową nad upartością dziewczyny.
- Ludzie się zmieniają, więc on też może – logicznie stwierdziła .– Gdyby tak nie było, to połowę osób spisałabym na straty. Może ty też powinnaś w to uwierzyć. – Ginny poruszyła się niespokojnie. Na jej twarzy nagle pojawił się cwany uśmiech.
- Taak? – zapytała z przekąsem – To czemu ty nie myślisz tak o Malfoy’u? – Hermiona lekko się zmieszała, co zauważyła Ginny z niemałą satysfakcją.
- Myślałam, że rozmawiamy o tobie, a nie o mnie. Poza tym, Malfoy to zupełnie inna historia – odburknęła, patrząc na ręce.
- Ha! – krzyknęła zadowolona. – Kochaniutka, to jest dokładnie to samo! I coś mi się wydaje, że nie jest ci on tak obojętny, jakbyś chciała – posłała jej lekko szyderczy uśmiech. Hermiona jednak nie dała się sprowokować.
- No cóż, ja jestem za to pewna, że Blaise nie jest ci obojętny. Chyba czas przestać się oszukiwać, co? – Ginny momentalnie się zarumieniła i spojrzała na brązowowłosą ze złością.
- Tak, dokładnie. Możesz się przyznać, że ciągle myślisz o Malfoy’u – warknęła i  zerwała się z krzesła. Nie zaszczycając Gryfonki spojrzeniem, wyszła z dormitorium z podniesioną głową.
- Ślizgoni… Niech ich piekło pochłonie – mruknęła przygnębiona brązowowłosa.


Nadąsany siedział na kanapie, całą swą postawą wyrażając ogromne niezadowolenie. Ciągle był zły na siebie, że tak dał się ponieść emocjom. Teraz Granger patrzyła się na niego z wielkim zainteresowaniem i niezrozumieniem. Niech ją szlak. Żeby takie niedorzeczności psuły jego samopoczucie.
Siedzący obok Blaise spojrzał na niego z rozdrażnieniem.
- Zrób mi przysługę i się uspokój, bo od paru dni nie da się przebywać w twoim towarzystwie – powiedział poddenerwowany. – Spoko, ja wszystko rozumiem. Draco Malfoy, książę Slytherinu, największy przystojniak szkoły, zainteresował się Granger. Wielkie mi co! – uniósł ręce do góry na znak rozgoryczenia. Draco czuł, że zaraz straci cierpliwość.
- Kurwa, Zabini, jak ty mnie wkurwiasz – warknął. – Bierzesz te swoje teorie z kosmosu i jeszcze święcie w nie wierzysz! Czy ty siebie słyszysz? – zapytał ze złością. – Ja i Granger? To już nawet Longbottom rozumie, że to niemożliwe – sięgnął po Ognistą. Ta zniewaga Whiskey wymaga – pomyślał.
Czarnoskóry uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, że trawił w czuły punkt. Było całkiem jasne, że Draco właśnie z powodu pewnej Gryfonki zachowuje się bardziej nieznośnie, niż zwykle. Wybuch przyjaciela zupełnie nie zrobił na nim wrażenia.
- Słońce – zaczął słodko – Nie ma co się tak denerwować, bo złość piękności szkodzi. – Draco tylko przymknął powieki i westchnął ciężko. Ten człowiek doprowadzi mnie kiedyś do grobu – pomyślał ze zgrozą.
- Chyba nigdy nie słyszałem mądrzejszych słów, wypływających z twoich ust – zwrócił się do Blaise’a. – Jestem z ciebie dumny.
Blaise przyłożył dłoń do serca i udał wzruszenie. Najwyraźniej Draco chciał zmienić temat, ale czarnoskóry się tak łatwo nie podda.
- Czyli mówisz, że podoba ci się Granger? – zasugerował.
- Ty ciężki idioto! – wydarł się na całe gardło. – Czy ty w ogóle słuchasz, co do ciebie mówię?! – Zabini zmarszczył czoło i podrapał się po głowie.
- Chodzi ci o to, czy słyszałem jak mówiłeś, że nie możesz przestać o niej myśleć? I owszem, słyszałem! – odparł zadowolony z siebie. Draco czując, że z tej rozmowy nic mądrego nie wyniknie, spojrzał wymownie w sufit i starał się uspokoić nerwy.
- Widzę, że cierpisz na szczególnie ciężki rodzaj upośledzenia – stwierdził zasadniczym tonem. – Jak to mówią, co chore, to nieuleczalne – pokręcił ze smutkiem głową.
- Mów, co chcesz, ja swoje wiem – Blaise powoli wstał i gdy był już przy drzwiach, odwrócił się i posłał Malfoy’owi całusa – Do później, kochanie!
- Wariaci, otaczają mnie sami wariaci – westchnął do drzwi.


Wiesz, co robisz?
Takie niewinne pytanie, a niosące ze sobą tyle wątpliwości.  Kiedy dotarł na miejsce, wszystko wydawało mu się proste. W głowie miał ułożony doskonały plan i zamierzał się go trzymać. Lecz pewne wspomnienie nie dawało mu spokoju i sprawiało, że coraz bardziej wątpił w słuszność swojej misji.
- Wierzysz, że można zrobić coś okropnego, ale w dobrej sprawie? – spytała pewnego dnia, gdy spacerowali po błoniach. Westchnął wtedy ciężko i odwrócił wzrok. Czy wierzył? Chciał wierzyć, ale w głębi duszy czuł, że nie, nie można. Zło to zło i nic go nie usprawiedliwia.
- Nie – spojrzał na nią ze smutkiem. Podniosła na niego wzrok. W jej oczach kryło się nieme pytanie. Pokręcił lekko głową, pokazując, że nie chce o tym rozmawiać. Ona oczywiście od razu to zrozumiała. Objął ją ramieniem i kiwnął głową w kierunku jeziora. Gdy usiedli, z trudem usłyszał słowa, które wyszeptała:
- To było straszne. Chcę o tym zapomnieć, ale nie potrafię – wtuliła się w tors chłopaka. Pogłaskał ją po włosach. Nie wypytywał, o co chodzi, nie nalegał na wyjaśnienia. Wiedział, że gdy dziewczyna będzie gotowa, sama mu o tym powie. Brakowało mu jej towarzystwa przed te wszystkie lata. Najbardziej bolało go jednak to, że ona nie miała o niczym pojęcia. I nigdy się nie dowie – obiecał sobie.
Snop księżycowego światła wyłonił się zza chmur, oświetlając ich sylwetki. Gdyby ktoś ich widział, pomyślałby o parze zakochanych. Przytuleni do siebie, wpatrywali się w toń jeziora. W oddali szumiało drzewo. Dziewczyna zadrżała. Spojrzał na nią z troską. Jak to możliwe, że przeżył tyle lat nie kontaktując się z nią?
- Zimno ci – stwierdził. – Czas wracać. – Kiwnęła tylko głową.
- Śpij dobrze – powiedział pod drzwiami jej dormitorium i pocałował w czoło. Spojrzała na niego i delikatnie ścisnęła jego dłoń.
Wtedy właśnie zrozumiał, że chce ją chronić przez całym złem tego świata. Jak siostrę, której nigdy nie miał. Była taka delikatna, potrzebowała opiekuna.
Zerknęła na niego ostatni raz i zniknęła za drzwiami.
- Śpij dobrze, Hermiono – wyszeptał.
Podrapał się po głowie, próbując znaleźć na mapie Hogwartu Pokój Snów. Wiedział, że istniał, tak jak wiedziała to jego matka i wujek. Tylko jak go odnaleźć?
Pac…Pac…Pac… Krople deszczu uderzały o szybę. Nie mógł się skupić, ten dźwięk go rozpraszał. Ze zniecierpliwienia przygryzł wargę. Czasami żałował, że zgodził się na ten plan, ale tak bardzo chciał zaimponować matce… Jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Co za parszywe życie – pomyślał z goryczą. Poczuł pokusę, żeby rzucić to wszystko w diabły. Już miał dać sobie spokój, gdy przypomniał sobie o księgach podarowanych przez matkę. Szybko rzucił się w kierunku kufra i zaczął w nim gorączkowo przewracać rzeczy. Była tam. Jego ostatnia nadzieja.
Trzęsącymi rękoma otworzył ją i przewrócił kilka kartek. Na jego twarzy pojawiła się ogromna ulga. Tak, to daje do myślenia – stwierdził z zadowoleniem i rozluźniony opadł na łóżko.


Kolejny patrol zbliżał się nieubłagalnie. Dłubała widelcem w jedzeniu, starając się za bardzo nie denerwować. Miała po dziurki w nosie myślenia o Malfoy’u, a tu czekało ją spotkanie z nim.
- Kiepsko wyglądasz – rzucił Harry, przyglądając się jej z troską.  Spojrzała na niego bystro i skrzywiła się?
- Jak to? – zapytała zaciekawiona.
- Podkrążone oczy, włosy bardziej roztrzepane niż zwykle, brak apetytu – wymieniał z lekkim uśmiechem na twarzy. - A poza tym, troszkę się ubrudziłaś – wskazał na bluzkę dziewczyny, na której widniała dorodna plama z sosu. Hermiona zmarszczyła brwi i cicho westchnęła. Nawet przyjaciele widzą, że coś ze mną nie tak – zezłościła się w duchu.
- Ae o so owu odzi? –wtrącił Ron z pełną buzią. Gryfonka spojrzała na niego z niesmakiem.
- Nei iem o so i odzi – zaczęła go przedrzeźniać, na co Harry parsknął śmiechem.
- No co? – obruszył się Ron. – Zapewne chodzi o jakąś głupotę…
- Twojej głupoty jest tu pod dostatkiem, Ronald – przerwała mu wyniośle Hermiona. Wybraniec widząc, że zanosi się na kłótnię, zaczął chaotycznie wymachiwać rękoma. Dwójka przyjaciół spojrzała na niego z bezbrzeżnym zdumieniem na twarzy. Widząc minę i zachowanie Pottera, po chwili już śmiali się w najlepsze, zapominając o niedawnym spięciu. Harry z ulgą wypuścił powietrze i zabrał się za jedzenie.


Nocą na korytarzach zamku było tak cicho, że cisza ta była niemal namacalna. Na ciele czuła zimny przeciąg. Nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Za chwilę zacznie się ich patrol. Obawiała się tego spotkania, bo nie wiedziała, czego może się spodziewać. Zacisnęła powieki i próbowała się uspokoić. Nagle dobiegł ją odgłos kroków. Otworzyła oczy, ale się nie odwróciła.
- Jak zwykle przed czasem, Granger – usłyszała ironiczny ton. – Chyba nie masz co robić, że zawsze zjawiasz się tak wcześnie – kpił z niej w najlepsze. To był jego sposób na odreagowanie sytuacji sprzed kilku dni.
- Twoje domysły są równie trafne, jak twoje umiejętności czarodziejskie, które nawiasem mówiąc, są zerowe – odwarknęła, nie mając zamiaru dać Ślizgonowi satysfakcji. Draco tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Wszystko mi jedno, co o mnie sądzisz, szlamo – odparł wesoło. – Twoje zdanie jest porównywalne z opinią trawy – dorzucił mimochodem i oparł się o ścianę.
- Serio? – uśmiechnęła się złośliwie. – Przynajmniej ja mam swoje zdanie – powoli zaczęła zbliżać się do Ślizgona. Postanowiła przyjąć inną taktykę – teraz to ona się zabawi. Gdy znajdowała się kilkadziesiąt centymetrów od chłopaka, zatrzymała się i spojrzała mu głęboko w oczy. Opuszkiem palca przejechała po jego torsie. Chłopak początkowo nie reagował, lecz po chwili wzdrygnął się ze wstrętem. Hermiona instynktownie cofnęła się o dwa kroki. Nie wiedziała, że Draco zrobił to wbrew swojej woli i teraz boleśnie odczuł brak jej bliskości. W jego umyśle właśnie wybuchła wojna. Zbliżyć się do Granger, czy znowu ją zranić? Był w takiej rozsypce, że przez kilka minut stał bez ruchu i tylko się jej przyglądał.
- Ja… - z trudem przełknął ślinę. – Czujesz coś do mnie – stwierdził, wprawiając dziewczynę w osłupienie.
- Do każdego coś czuję – warknęła. – Do ciebie na przykład nienawiść.
- Oh, nie o nienawiści mówię – w ogóle nie przejął się sarkazmem dziewczyny. Wiedział, że to tylko mechanizm obronny. Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
- Coś ci na mózg padło, idioto – prychnęła, rumieniąc się. Draco od razu to zauważył i w duchu jeszcze bardziej się ucieszył. Po chwili stał tuż przy niej.
- Kiepsko wyglądasz – zacmokał. – Czyżbyś nie mogła spać, myśląc o kimś? – jego brwi powędrowały do góry. Hermiona aż się zapowietrzyła ze złości.
- Ty tleniona fretko! Daj mi wreszcie spokój! – wrzasnęła na cały korytarz, próbując go odepchnąć. Malfoy tylko uśmiechnął się pobłażliwie i zbliżył jeszcze bardziej.
- Cicho, Granger – wyszeptał do jej ucha – bo obudzisz cały zamek, tym swoim piskiem.  – Była taka zabawna, gdy się denerwowała. Zawsze tak śmiesznie marszczyła nosek. Przyjrzał się jej dokładniej. Nie dziwił się, że nagle wśród męskiej części uczniów wzrosło zainteresowanie nią. Naprawdę była ładną dziewczyną. O ile szlama może być ładna – przemknęła mu myśl. Zjechał spojrzeniem w dół. Do głowy przyszło mu tylko to, że ma idealną figurę. Nagle zapragnął poczuć jej ciało w swoich dłoniach. Niewiele myśląc, przyciągnął ją do siebie. Hermiona cicho pisnęła ze zdziwienia, ale się nie wyrywała.
Przejechał dłonią po jej plecach, wywołując przyjemny dreszcz. Lekko przymknęła oczy. Czuła, że to właśnie w jego ramionach jest jej miejsce. Wdychała magiczny zapach jego perfum. Czy to się dzieje naprawdę? – pomyślała gorączkowo. I właśnie w tym momencie przyszło opamiętanie. Wzdrygnęła się znacznie i zaczęła odpychać chłopaka od siebie. Draco w pierwszej chwili nie wiedział, co się dzieje, tak był zaabsorbowany urodą Gryfonki. Gdy się zorientował, że dziewczyna próbuje się wyrwać z jego uścisku, wezbrała w nim wściekłość. Już drugi raz ta durna szlama mnie odtrąciła! Odepchnął ją ze złością tak, że mało nie upadła. Spojrzała na niego zdziwiona.
- I co się gapisz, durna szlamo – wysyczał. Hermiona momentalnie otrząsnęła się z chwilowego szoku i szybko podbiegła do chłopaka. Nie zastanawiając się dłużej, z całej siły wymierzyła mu siarczysty policzek. Po korytarzu rozniósł się odgłos uderzenia. Ręka Draco odruchowo powędrowała w stronę bolącego miejsca. Spojrzał na Gryfonkę z rządzą mordu w oczach. Hermiona instynktownie cofnęła się o kilka kroków, zbyt przerażona, by zrobić coś więcej.
- Nigdy więcej tego nie rób – warknął, łapiąc ją za nadgarstek i mocno go wykręcając. Syknęła z bólu, a do oczu napłynęły łzy. Puścił ją i skierował się w stronę lochów. – Zapłacisz mi za to, szlamo – odparł, nim zniknął za zakrętem. Wściekły, kopną z całej siły ścianę. Znowu go odtrąciła, a on znów ją zranił. Może zbyt ostro zareagował, ale nie mógł znieść uczucia, że ktoś go odpycha. Nigdy wcześniej żadna dziewczyna go nie odtrąciła. Każda była wręcz wniebowzięta, że zwrócił na nią uwagę. Ale nie, Granger musiała być inna. Ona przecież nie może być taka jak wszystkie – warknął.
Hermiona z trudem oddychała. Pocierała bolący nadgarstek i starała się nie rozpłakać. A już myślała, że się zmienił, że jest w nim jakieś dobro. Dzisiejszy wieczór uświadomił jej, jak błędny był jej osąd. Osunęła się po ścianie na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Co mi przyszło do głowy, żeby wdawać się z nim w takie dyskusje i doprowadzać do takich sytuacji? – pomyślała zrozpaczona. Umyślnie komplikowała sobie, i tak niełatwe, życie… Powoli wstała i w blasku księżyca ruszyła do dormitorium.
W oddali pohukiwała sowa.

***

Wstawiam rozdział trochę wcześniej niż zazwyczaj, może chociaż on poprawi moje okropne samopoczucie, związane z powrotem na studia…
Dziękuję za wszystkie komentarze, które bardzo motywują mnie do pisania, no i wywołują ogromny uśmiech na twarzy :)

Pozdrawiam!

10 komentarzy:

  1. ach, ten Draco, chyba nigdy się nie zmieni....
    Rozdział cudowny, i NAPRAWDĘ intrygujący. Czyżby Hermiona była kimś więcej niż tylko mugolakiem....
    Ja też wracam na studia, uszy do góry! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :) No trudny ma charakter ten Draco, no ale z czasem na pewno troszkę się zmieni
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. już nie mogę doczekać się następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny odcinek Draco <3 Jeśli mogę spytać , to kiedy następny?? xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że następny rozdział pojawi się w poniedziałek :)

      Usuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny. I to jest Dracuś, którego znamy i kochamy.:)
    Musisz mi wybaczyć tym razem, ale jestem tak zmęczona, że nie dam rady więcej napisać.:)
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, dla mnie liczy się to, że w ogóle napisałaś :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  5. Uwielbiam tego bloga jest świetny. Mam małą prośbę mogłabyś dodawać trochę scenek między Diabłem a Ginny bo ta para jest genialna proszę..) Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, bo też ich uwielbiam :)
      Dziękuję za miłe słowa!

      Usuń
  6. Aaaaaa ! *o*
    No nie wierzę !
    Cudooooo *-*
    Te zwroty akcji, Zastanawiania, emocje...
    Kurde, ale się cieszę, że tu trafiłam ^^
    Wspaniały wprost !
    Nie mogę się doczekać następnego :D
    Pozdrawiam <3
    --
    jak byś chciała to zajrzyj ;) . Choć nie jest on taki jak bym chciała, mimo to staram się jak mogę ;>
    http://thevioletstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń