Trójka przyjaciół stała nad wielkim stołem, na którym znajdowały się
naprawdę dziwaczne rośliny. Pierwsza w tym roku lekcja zielarstwa miała zaraz
się rozpocząć. Harry z Ronem głośno dyskutowali o jakimś meczu w quidditcha, a
Hermiona gorączkowo wertowała podręcznik. Malfoy przyglądał się temu z
niechęcią. On sam stał w towarzystwie Zabiniego i podlizującej się Parkinson.
Ślizgon po raz kolejny strzepnął jej rękę ze swojego ramienia. Jeszcze trochę i
oszaleje. – Zabini, zrób coś z tą Parkinson, bo pierdolca można dostać - szepnął do kumpla – nic do niej nie dociera,
ciągle się do mnie lepi… Aż rzygać się chce!
-
Spokojnie, Dracusiu, bo zmarszczek dostaniesz! – Zawołał Blaise ze śmiechem.
Widząc reakcję Dracona roześmiał się jeszcze bardziej. – A co ja mam niby z nią
zrobić? Zawsze taka była i jakoś dawałeś radę, więc wytrzymasz i teraz. Zobacz
jak ładnie się do ciebie uśmiecha! Normalnie cud, miód! Ah, co ja bym dał mając
taką wielbicielkę…. – Malfoy ze złością odwrócił się od drwiącego z niego Zabiniego.
Akurat jemu wielbicielek nie brakowało. Pół szkoły za nim latało. Ale nie, Mops
akurat musiał przyczepić się do niego. Za jakie grzechy, no za jakie! Jego
ponure przemyślenia przerwała wchodząca do klasy pani Sprout. Bez zbędnych
powitań i wstępów kazała uczniom połączyć się w pary. Draco nie zdążył nawet
się ruszyć, a już zobaczył pędzącą w jego stronę Pansy. Od razu odwrócił się do
Zabiniego, ale ten pobiegł już do swojej ślicznotki. Draco w panice zaczął
rozglądać się za kimś innym. Gdy Pansy była już kilka kroków od niego,
dostrzegł, że ktoś jeszcze jest bez pary. Nie zastanawiając się dłużej ruszył
do przodu, zostawiając zdziwioną Ślizgonkę za swoimi plecami. Czuł, że ta decyzja nie koniecznie wyjdzie mu
na dobre, ale wszystko było lepsze od pracy z Parkinson w jednej parze.
- Czuję,
że będzie nam się wyśmienicie razem pracowało. W końcu mój intelekt i
elokwencja na pewno ci się przyda. I nie, nie musisz dziękować. Dzisiaj mam
dzień dobroci dla… osób takich jak ty – przy słowie „intelekt” Hermiona w końcu
odwróciła się w jego stronę i prychnęła głośno. - Nie pochlebiaj sobie Malfoy, bo nie mam
najmniejszego zamiaru męczyć się z twoją głupotą przez tyle czasu. Już bym
wolała pracować z Tykwobulwą niż z tobą. Ona na pewno ma większy iloraz inteligencji
od ciebie – uśmiechnęła się słodko i zaczęła rozglądać się po cieplarni za inną
osobą to pary. Po chwili jednak z przerażeniem uświadomiła sobie, że wszystkie
osoby są już zajęte. Z nerwów ścisnęło ją w brzuchu. W zwolnionym tempie
odwróciła się do Malfoya. – Cóż, widzę, że nie mam innego wyjścia, jak być z
TOBĄ w parze. Nie wiem za co spotkała mnie ta niewątpliwa nieprzyjemność, ale
mam nadzieję, że nie będziesz wchodził mi w drogę i dasz spokojnie pracować –
warknęła i szybkim krokiem odeszła po potrzebne doniczki.
Malfoy na
widok jej miny drwiąco się uśmiechnął. Taaak, po raz kolejny udało mu się ją
zdenerwować! Bezcenny widok. Jeszcze kilka takich akcji i może pęknie ze
złości. To by było dopiero zabawne! Czuł, że ich współpraca będzie bardzo
owocna. W końcu on sam nic nie będzie musiał robić, bo Granger sama odwali całą
robotę. Tak, pięknie to wymyślił!
-
Czyrakobulwa, Dyptam, Mandragora – mrucząc pod nosem, Hermiona siedziała w
bibliotece i szukała nazwy rośliny potrzebnej do eseju z eliksirów. – Skrzeloziele…
Jest! Troponia eximius – używana przy sporządzaniu wielu
eliksirów. Ma silne działanie trujące, lecz w połączeniu z określonymi składnikami
jej właściwości maleją. Spotykana najczęściej w... – Hermiona gorączkowo
śledziła tekst. Jej esej na pewno okaże się bardzo dobry, skoro spędziła w bibliotece tyle czasu. Z roztargnieniem założyła pasmo włosów za ucho i
naskrobała szybko parę zdań na pergaminie. Tak była zajęta pracą, że nie
zauważyła, że od paru minut ktoś się jej przygląda.
Malfoy,
oparty nonszalancko o jedną z półek, wpatrywał się z drwiącym uśmiechem na
ustach w Gryfonkę. Jakaż ona była żałosna! Pisała coś na tej kartce, jakby od
tego zależało jej życie. Aż dostała rumieńców na twarzy! Ślizgon nie mógł się
powstrzymać przed złośliwym komentarzem, więc wolnym krokiem podszedł do
stolika.
- No, Granger. Radzę ci trochę zwolnić, bo ci
jeszcze żyłka pęknie z przejęcia. Nigdy nie spotkałem osoby, którą by tak
ekscytowało odrabianie pracy domowej. No ale cóż, jak widać los pokarał mnie
spotykaniem na swej drodze takich pomyleńców jak ty. Biedny ja, biedny! - Hermiona do tej pory dzielnie znosiła jego
słowa i całkowicie go ignorowała. Jednak uwaga o pomyleńcach odebrała jej
cierpliwość. Hermiona gwałtownie wstała, i choć była o głowę niższa od
Ślizgona, to stanęła naprzeciwko i mocno go szturchnęła. – Jak śmiesz mówić do
mnie, że to ja jestem pomylona, ty szmatławcu! To nie ja całe życie
zachowywałam się jak tchórz i uciekałam ile sił w nogach, gdy tylko zbliżało
się niebezpieczeństwo, a potem udawałam, jaka to jestem dzielna. Cały czas
obrażasz innych, chociaż sam jesteś tak naprawdę małą kupą gówna, nic nie
wartym śmieciem, który potrafi tylko rujnować życie innym! – pierwsze łzy
spłynęły po jej zaróżowionych policzkach – Miałam szczerą nadzieję, że po
wydarzeniach ostatnich miesięcy odczepisz się ode mnie raz na zawsze, ale jak
widać, znowu się myliłam. A teraz zejdź mi z drogi, obślizgły gadzie, bo na
twój widok robi mi się niedobrze. – Powiedziawszy to, szybko zebrała swoje
rzeczy ze stolika i odeszła w stronę drzwi, zostawiając całkowicie
oszołomionego chłopaka samego. Draco powoli obrócił się i już miał zamiar iść
za dziewczyną i ją zatrzymać. Ale co niby miał jej powiedzieć? Że to wszystko
prawda, że miała całkowitą rację, gdy mówiła jaki jest okropny? Sam doskonale
zdawał sobie z tego sprawę, ale jakoś nigdy mu to nie przeszkadzało. Wręcz
przeciwnie. Czuł się znakomicie z tym, że budził respekt wśród Ślizgonów. Jednak
słowa Gryfonki jakoś go poruszyły. Nigdy nie zwracał uwagi na to co ona mówi,
bo osoby jej pokroju zupełnie go nie obchodziły. Zadawanie się ze szlamą
uchodziło za niegodne jego pozycji. Jednakże teraz podchodził do tego troszkę
inaczej. Dalej uwielbiał się nad nią znęcać, ale nie przynosiło mu to takiej
chorej satysfakcji jak kiedyś. I te łzy... Dlaczego płakała? Zazwyczaj z
podniesioną głową odpowiadała na jego zaczepki, a tu taki wybuch... Ślizgon nie
wiedział, co ma o tym myśleć. Już miał zamiar następnym razem dać jej spokój,
ale zaraz pomyślał, czemu ma rezygnować z tak dobrej rozrywki. Przecież ta
dziewczyna w ogóle go nie obchodziła, prawda?
Hermiona ze złością rzuciła książki na łóżko. Dała
się sprowokować! Znowu! A co gorsze, ten śmieć doprowadził ją do łez! Nie mogła
uwierzyć, że wciągnęła się w tą głupią wymianę zdań. Przecież temu kretynowi
właśnie o to chodziło! Na pewno miał wielki, paskudny uśmiech na tych gadzich
ustach, gdy tylko wyszła z biblioteki. Ale ze mnie idiotka! Gryfonka nie mogąc
znieść tych ponurych myśli, postanowiła pójść do chłopaków. Znalazła ich w
pokoju wspólnym Gryfonów. Odrabiali właśnie pracę domową. Ze sztucznym
uśmiechem dosiadła się do nich.
- Herm! Gdzie się podziewałaś? Mieliśmy razem pisać ten głupi esej dla
Snape’a. Zobacz, sam napisałem wstęp! – Harry podsunął jej pod nos jakieś
bazgroły. Dziewczyna chcąc nie chcąc przeczytała parę linijek. – Harry –
powiedziała z politowaniem – nie pisz czegoś takiego jak: moim zdaniem, ja
uważam.... bo chyba sam wiesz, gdzie Snape ma twoją opinię. To mają być naukowe
fakty! Tyle razy już to mówiłam – powiedziawszy to, oddała pergamin Harry’emu,
który siedział z naburmuszoną miną.
- Eh, mamy tyle roboty, że nie wiem jak sobie z
tym wszystkim poradzimy... – odparł załamany Ron – Oni nie mają
co robić, tylko zadawać tyle prac do pisania? Co oni myślą, że my życia nie
mamy?! To dopiero pierwszy tydzień nauki, a już tyle mamy zadane. To
niesprawiedliwe! – Ron użalałby się zapewne dalej, gdyby Hermiona nie przerwała
mu poirytowanym głosem.
- Ja za to nie wiem Ron, jak masz zamiar
poradzić sobie z wszystkimi pracami domowymi i mało mnie to interesuje, bo tyle
razy mówiłam, żebyś odrabiał je na bieżąco! Nie ma się co dziwić, że masz tyle
zadań do odrobienia, skoro ciągle odkładasz je na potem… I nie, nie licz na
moją pomoc. Tyle razy wam powtarzałam… tak, Harry, do ciebie też mówię… że jak
robi się coś na ostatnią chwilę to nie ma co liczyć na dobrą ocenę –
stwierdziła z przekąsem Hermina. – Nie będę robiła wszystkiego za was! Ile razy
można powtarzać… Czy wy w ogóle mnie słuchacie? Może ja mówię do ściany i
dlatego efekty zawsze są takie marne?! Ja nie wiem, mam dość ciągłego pomagania
wam, skoro wy sami nie potraficie sobie pomóc! – Z tymi słowami zerwała się z
fotela i wyszła przez dziurę w portrecie, zostawiając osłupiałych chłopaków.
Ron spojrzał z ukosa na
Harry’ego. Ten tylko pokręcił nieznacznie głową. Gryfona była w wyjątkowo
paskudnym humorze dzisiaj. Zresztą ostatnio dość często dziwnie się zachowywała.
- Stary, ja naprawdę nie rozumiem
kobiet… zdążyłem powiedzieć tylko słowo o tym, że mamy strasznie dużo pracy
domowej, a ta już się na mnie rzuca! Normalnie wytrzymać nie można – żachnął
się Ron. – I wcale nie uważam, że nie dostaniemy dobrej oceny, już ja jej
pokażę…
Ron jeszcze długo mamrotał pod
nosem wymysły na Hermionę, lecz Harry go nie słuchał, tylko zastanawiał się,
czemu ich przyjaciółka jest taka podrażniona. Nic sensownego nie przychodziło
mu do głowy. Bo sam pomysł, że jest to sprawka Malfoy’a wydawał mu się dziwny,
bo dziewczyna zazwyczaj w ogóle nie zwracała uwagi na jego zaczepki. Wyjątkowo
skutecznie go ignorowała. Ale może teraz się coś zmieniło? Harry obiecał sobie,
że jak tylko będzie miał okazję, to delikatnie ją o to zapyta, a tymczasem,
ziewając głęboko, zabrał się za dalszą część eseju z eliksirów.
***
I pojawił się Rozdział IV. Może nie jest zbyt porywający (a nawet na pewno) no ale to są dopiero początki, a ja nie chciałam od razu robić z Hermiony i Draco wielkich zakochanych. Także wybaczcie mi, że jak na razie mało się dzieje. Mam nadzieję, że mimo wszystko zostaniecie tutaj ze mną.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze i gorąco pozdrawiam!
Nie przesadzaj, nie jest tak źle :) Ja tam się cieszę, że nie robisz z nich od razu zakochanych. Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńRozdział z humorem i werwą. Cieszę się, że nie zrobiłaś z Draco bezwzględnego amanta, który dopiero po jakimś czasie okaże się troskliwym partnerem, jego przemyślenia na temat tego kim jest były naprawdę ujmujące :) Z resztą całość czytało się przyjemnie i stanowczo za szybko! Rozdział pochłonął mnie do tego stopnia, że kilka mrugnięć okiem i już koniec :c Jednak to nie zmienia faktu, że na pewno będę wpadać tu jeszcze nie raz w poszukiwaniu kolejnych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam: Dream.
Draco dobrze się ustawił na zajęciach z zielarstwa - Hermiona prędzej padnie trupem niż pozwoli na to, żeby nie wykonali jakiegoś zadania. Nawet jeśli będzie musiała je zrobić sama. Przez chwilę miałam nadzieję, że Gryfonce jednak uda się pokrzyżować plany chłopaka - zabawnie by było, gdyby pracowała z Pansy, jego zostawiając na lodzie. No, ale to w końcu jest dramione, więc żadna Pansy.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak też Ron ma zamiar udowodnić Hermionie, że pisząć pracę domową w ostatniej chwili też można dostać dobrą ocenę. U Snape's raczej mu się to nie uda. Hermiona nie powinna tak nakakiwać na chłopaków - to w końcu ich sprawa kiedy co robią, a skoro do tej pory ich z Hogwartu nie wyrzucili, to jakoś sobie muszą radzić. Ja tam nie jestem zwolenniczką robienia wszystkiego na bieżąco - jak się taką pracę pisze w dzień przed oddaniem zawsze ma się więcej pomysłów. Wzrasta poziom adrenaliny i mózg lepiej pracuje.
Pozdrawiam.
demelium.blogspot.com
Serio Snape? dałabyś spokój nieboszczykowi
OdpowiedzUsuń