05 sierpnia 2013

Rozdział IV



   Trójka przyjaciół stała nad wielkim stołem, na którym znajdowały się naprawdę dziwaczne rośliny. Pierwsza w tym roku lekcja zielarstwa miała zaraz się rozpocząć. Harry z Ronem głośno dyskutowali o jakimś meczu w quidditcha, a Hermiona gorączkowo wertowała podręcznik. Malfoy przyglądał się temu z niechęcią. On sam stał w towarzystwie Zabiniego i podlizującej się Parkinson. Ślizgon po raz kolejny strzepnął jej rękę ze swojego ramienia. Jeszcze trochę i oszaleje. – Zabini, zrób coś z tą Parkinson, bo pierdolca można dostać -  szepnął do kumpla – nic do niej nie dociera, ciągle się do mnie lepi… Aż rzygać się chce!
- Spokojnie, Dracusiu, bo zmarszczek dostaniesz! – Zawołał Blaise ze śmiechem. Widząc reakcję Dracona roześmiał się jeszcze bardziej. – A co ja mam niby z nią zrobić? Zawsze taka była i jakoś dawałeś radę, więc wytrzymasz i teraz. Zobacz jak ładnie się do ciebie uśmiecha! Normalnie cud, miód! Ah, co ja bym dał mając taką wielbicielkę…. – Malfoy ze złością odwrócił się od drwiącego z niego Zabiniego. Akurat jemu wielbicielek nie brakowało. Pół szkoły za nim latało. Ale nie, Mops akurat musiał przyczepić się do niego. Za jakie grzechy, no za jakie! Jego ponure przemyślenia przerwała wchodząca do klasy pani Sprout. Bez zbędnych powitań i wstępów kazała uczniom połączyć się w pary. Draco nie zdążył nawet się ruszyć, a już zobaczył pędzącą w jego stronę Pansy. Od razu odwrócił się do Zabiniego, ale ten pobiegł już do swojej ślicznotki. Draco w panice zaczął rozglądać się za kimś innym. Gdy Pansy była już kilka kroków od niego, dostrzegł, że ktoś jeszcze jest bez pary. Nie zastanawiając się dłużej ruszył do przodu, zostawiając zdziwioną Ślizgonkę za swoimi plecami.  Czuł, że ta decyzja nie koniecznie wyjdzie mu na dobre, ale wszystko było lepsze od pracy z Parkinson w jednej parze.
- Czuję, że będzie nam się wyśmienicie razem pracowało. W końcu mój intelekt i elokwencja na pewno ci się przyda. I nie, nie musisz dziękować. Dzisiaj mam dzień dobroci dla… osób takich jak ty – przy słowie „intelekt” Hermiona w końcu odwróciła się w jego stronę i prychnęła głośno. -  Nie pochlebiaj sobie Malfoy, bo nie mam najmniejszego zamiaru męczyć się z twoją głupotą przez tyle czasu. Już bym wolała pracować z Tykwobulwą niż z tobą. Ona na pewno ma większy iloraz inteligencji od ciebie – uśmiechnęła się słodko i zaczęła rozglądać się po cieplarni za inną osobą to pary. Po chwili jednak z przerażeniem uświadomiła sobie, że wszystkie osoby są już zajęte. Z nerwów ścisnęło ją w brzuchu. W zwolnionym tempie odwróciła się do Malfoya. – Cóż, widzę, że nie mam innego wyjścia, jak być z TOBĄ w parze. Nie wiem za co spotkała mnie ta niewątpliwa nieprzyjemność, ale mam nadzieję, że nie będziesz wchodził mi w drogę i dasz spokojnie pracować – warknęła i szybkim krokiem odeszła po potrzebne doniczki.
Malfoy na widok jej miny drwiąco się uśmiechnął. Taaak, po raz kolejny udało mu się ją zdenerwować! Bezcenny widok. Jeszcze kilka takich akcji i może pęknie ze złości. To by było dopiero zabawne! Czuł, że ich współpraca będzie bardzo owocna. W końcu on sam nic nie będzie musiał robić, bo Granger sama odwali całą robotę. Tak, pięknie to wymyślił!


- Czyrakobulwa, Dyptam, Mandragora – mrucząc pod nosem, Hermiona siedziała w bibliotece i szukała nazwy rośliny potrzebnej do eseju z eliksirów. – Skrzeloziele… Jest! Troponia eximius – używana przy sporządzaniu wielu eliksirów. Ma silne działanie trujące, lecz w połączeniu z określonymi składnikami jej właściwości maleją. Spotykana najczęściej w... – Hermiona gorączkowo śledziła tekst. Jej esej na pewno okaże się bardzo dobry, skoro spędziła w bibliotece tyle czasu. Z roztargnieniem założyła pasmo włosów za ucho i naskrobała szybko parę zdań na pergaminie. Tak była zajęta pracą, że nie zauważyła, że od paru minut ktoś się jej przygląda.
Malfoy, oparty nonszalancko o jedną z półek, wpatrywał się z drwiącym uśmiechem na ustach w Gryfonkę. Jakaż ona była żałosna! Pisała coś na tej kartce, jakby od tego zależało jej życie. Aż dostała rumieńców na twarzy! Ślizgon nie mógł się powstrzymać przed złośliwym komentarzem, więc wolnym krokiem podszedł do stolika.
 - No, Granger. Radzę ci trochę zwolnić, bo ci jeszcze żyłka pęknie z przejęcia. Nigdy nie spotkałem osoby, którą by tak ekscytowało odrabianie pracy domowej. No ale cóż, jak widać los pokarał mnie spotykaniem na swej drodze takich pomyleńców jak ty. Biedny ja, biedny! -  Hermiona do tej pory dzielnie znosiła jego słowa i całkowicie go ignorowała. Jednak uwaga o pomyleńcach odebrała jej cierpliwość. Hermiona gwałtownie wstała, i choć była o głowę niższa od Ślizgona, to stanęła naprzeciwko i mocno go szturchnęła. – Jak śmiesz mówić do mnie, że to ja jestem pomylona, ty szmatławcu! To nie ja całe życie zachowywałam się jak tchórz i uciekałam ile sił w nogach, gdy tylko zbliżało się niebezpieczeństwo, a potem udawałam, jaka to jestem dzielna. Cały czas obrażasz innych, chociaż sam jesteś tak naprawdę małą kupą gówna, nic nie wartym śmieciem, który potrafi tylko rujnować życie innym! – pierwsze łzy spłynęły po jej zaróżowionych policzkach – Miałam szczerą nadzieję, że po wydarzeniach ostatnich miesięcy odczepisz się ode mnie raz na zawsze, ale jak widać, znowu się myliłam. A teraz zejdź mi z drogi, obślizgły gadzie, bo na twój widok robi mi się niedobrze. – Powiedziawszy to, szybko zebrała swoje rzeczy ze stolika i odeszła w stronę drzwi, zostawiając całkowicie oszołomionego chłopaka samego. Draco powoli obrócił się i już miał zamiar iść za dziewczyną i ją zatrzymać. Ale co niby miał jej powiedzieć? Że to wszystko prawda, że miała całkowitą rację, gdy mówiła jaki jest okropny? Sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale jakoś nigdy mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Czuł się znakomicie z tym, że budził respekt wśród Ślizgonów. Jednak słowa Gryfonki jakoś go poruszyły. Nigdy nie zwracał uwagi na to co ona mówi, bo osoby jej pokroju zupełnie go nie obchodziły. Zadawanie się ze szlamą uchodziło za niegodne jego pozycji. Jednakże teraz podchodził do tego troszkę inaczej. Dalej uwielbiał się nad nią znęcać, ale nie przynosiło mu to takiej chorej satysfakcji jak kiedyś. I te łzy... Dlaczego płakała? Zazwyczaj z podniesioną głową odpowiadała na jego zaczepki, a tu taki wybuch... Ślizgon nie wiedział, co ma o tym myśleć. Już miał zamiar następnym razem dać jej spokój, ale zaraz pomyślał, czemu ma rezygnować z tak dobrej rozrywki. Przecież ta dziewczyna w ogóle go nie obchodziła, prawda?


Hermiona ze złością rzuciła książki na łóżko. Dała się sprowokować! Znowu! A co gorsze, ten śmieć doprowadził ją do łez! Nie mogła uwierzyć, że wciągnęła się w tą głupią wymianę zdań. Przecież temu kretynowi właśnie o to chodziło! Na pewno miał wielki, paskudny uśmiech na tych gadzich ustach, gdy tylko wyszła z biblioteki. Ale ze mnie idiotka! Gryfonka nie mogąc znieść tych ponurych myśli, postanowiła pójść do chłopaków. Znalazła ich w pokoju wspólnym Gryfonów. Odrabiali właśnie pracę domową. Ze sztucznym uśmiechem dosiadła się do nich.
- Herm! Gdzie się podziewałaś? Mieliśmy razem pisać ten głupi esej dla Snape’a. Zobacz, sam napisałem wstęp! – Harry podsunął jej pod nos jakieś bazgroły. Dziewczyna chcąc nie chcąc przeczytała parę linijek. – Harry – powiedziała z politowaniem – nie pisz czegoś takiego jak: moim zdaniem, ja uważam.... bo chyba sam wiesz, gdzie Snape ma twoją opinię. To mają być naukowe fakty! Tyle razy już to mówiłam – powiedziawszy to, oddała pergamin Harry’emu, który siedział z naburmuszoną miną.
- Eh, mamy tyle roboty, że nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzimy... – odparł załamany Ron – Oni nie mają co robić, tylko zadawać tyle prac do pisania? Co oni myślą, że my życia nie mamy?! To dopiero pierwszy tydzień nauki, a już tyle mamy zadane. To niesprawiedliwe! – Ron użalałby się zapewne dalej, gdyby Hermiona nie przerwała mu poirytowanym głosem.
- Ja za to nie wiem Ron, jak masz zamiar poradzić sobie z wszystkimi pracami domowymi i mało mnie to interesuje, bo tyle razy mówiłam, żebyś odrabiał je na bieżąco! Nie ma się co dziwić, że masz tyle zadań do odrobienia, skoro ciągle odkładasz je na potem… I nie, nie licz na moją pomoc. Tyle razy wam powtarzałam… tak, Harry, do ciebie też mówię… że jak robi się coś na ostatnią chwilę to nie ma co liczyć na dobrą ocenę – stwierdziła z przekąsem Hermina. – Nie będę robiła wszystkiego za was! Ile razy można powtarzać… Czy wy w ogóle mnie słuchacie? Może ja mówię do ściany i dlatego efekty zawsze są takie marne?! Ja nie wiem, mam dość ciągłego pomagania wam, skoro wy sami nie potraficie sobie pomóc! – Z tymi słowami zerwała się z fotela i wyszła przez dziurę w portrecie, zostawiając osłupiałych chłopaków.
Ron spojrzał z ukosa na Harry’ego. Ten tylko pokręcił nieznacznie głową. Gryfona była w wyjątkowo paskudnym humorze dzisiaj. Zresztą ostatnio dość często dziwnie się zachowywała.
- Stary, ja naprawdę nie rozumiem kobiet… zdążyłem powiedzieć tylko słowo o tym, że mamy strasznie dużo pracy domowej, a ta już się na mnie rzuca! Normalnie wytrzymać nie można – żachnął się Ron. – I wcale nie uważam, że nie dostaniemy dobrej oceny, już ja jej pokażę…
Ron jeszcze długo mamrotał pod nosem wymysły na Hermionę, lecz Harry go nie słuchał, tylko zastanawiał się, czemu ich przyjaciółka jest taka podrażniona. Nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Bo sam pomysł, że jest to sprawka Malfoy’a wydawał mu się dziwny, bo dziewczyna zazwyczaj w ogóle nie zwracała uwagi na jego zaczepki. Wyjątkowo skutecznie go ignorowała. Ale może teraz się coś zmieniło? Harry obiecał sobie, że jak tylko będzie miał okazję, to delikatnie ją o to zapyta, a tymczasem, ziewając głęboko, zabrał się za dalszą część eseju z eliksirów.

***
I pojawił się Rozdział IV. Może nie jest zbyt porywający (a  nawet na pewno) no ale to są dopiero początki, a ja nie chciałam od razu robić z Hermiony i Draco wielkich zakochanych. Także wybaczcie mi, że jak na razie mało się dzieje. Mam nadzieję, że mimo wszystko zostaniecie tutaj ze mną.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze i gorąco pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Nie przesadzaj, nie jest tak źle :) Ja tam się cieszę, że nie robisz z nich od razu zakochanych. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział z humorem i werwą. Cieszę się, że nie zrobiłaś z Draco bezwzględnego amanta, który dopiero po jakimś czasie okaże się troskliwym partnerem, jego przemyślenia na temat tego kim jest były naprawdę ujmujące :) Z resztą całość czytało się przyjemnie i stanowczo za szybko! Rozdział pochłonął mnie do tego stopnia, że kilka mrugnięć okiem i już koniec :c Jednak to nie zmienia faktu, że na pewno będę wpadać tu jeszcze nie raz w poszukiwaniu kolejnych rozdziałów :)
    Pozdrawiam: Dream.

    OdpowiedzUsuń
  3. Draco dobrze się ustawił na zajęciach z zielarstwa - Hermiona prędzej padnie trupem niż pozwoli na to, żeby nie wykonali jakiegoś zadania. Nawet jeśli będzie musiała je zrobić sama. Przez chwilę miałam nadzieję, że Gryfonce jednak uda się pokrzyżować plany chłopaka - zabawnie by było, gdyby pracowała z Pansy, jego zostawiając na lodzie. No, ale to w końcu jest dramione, więc żadna Pansy.
    Ciekawa jestem, jak też Ron ma zamiar udowodnić Hermionie, że pisząć pracę domową w ostatniej chwili też można dostać dobrą ocenę. U Snape's raczej mu się to nie uda. Hermiona nie powinna tak nakakiwać na chłopaków - to w końcu ich sprawa kiedy co robią, a skoro do tej pory ich z Hogwartu nie wyrzucili, to jakoś sobie muszą radzić. Ja tam nie jestem zwolenniczką robienia wszystkiego na bieżąco - jak się taką pracę pisze w dzień przed oddaniem zawsze ma się więcej pomysłów. Wzrasta poziom adrenaliny i mózg lepiej pracuje.
    Pozdrawiam.
    demelium.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio Snape? dałabyś spokój nieboszczykowi

    OdpowiedzUsuń