To był nieśmiały,
niewprawny pocałunek. Jej usta dotknęły jego tak delikatnie, że ledwie je
poczuł. Chciał oddać pieszczotę, ale wiedział, że nie może tego zrobić. Chwila
wahania wystarczyła, by dziewczynka się odsunęła. Spojrzał w jej oczy i ujrzał
radosny błysk. Widząc to, od razu się uśmiechnął. Była taka piękna i niewinna. Zapragnął ją przytulić, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Nie chciał jej
krzywdzić, za bardzo ją lubił. Odwróciła od niego twarz i spojrzała w stronę
zachodzącego słońca. Profil też ma idealny – pomyślał. Gdy opuściła głowę,
delikatnie dotknął jej ramienia.
- O czym myślisz? – szepnął. Dziewczyna
spojrzała na niego ze smutkiem. Zakłuło go serce.
- Niedługo się rozstaniemy i... – przerwała na
moment – co, jeśli się już nie zobaczymy? Nie chcę tego – odparła, chowając
twarz w dłoniach.
- Zobaczymy – skłamał. – Wrócisz na święta i
mnie tu zastaniesz – delikatnie ją objął. – Nie martw się.
- A może pojedziesz razem ze mną? – spytała
naiwnie. – Na pewno będą cię chcieli w Hogwarcie! – zerwała się na nogi w
euforii. – Napiszę tylko do nich list i powiem, że też będziesz się tam uczył!
– zawołała z ogromnym uśmiechem na ustach. Podszedł do niej i złapał za rękę.
Pociągnął ją w stronę domu.
- Wiesz, że nie mogę tam pojechać –
powiedział delikatnie, schylając się nad nią. – Do zobaczenia, Hermionko –
pocałował ją w czoło i odszedł, pozostawiając małą dziewczynkę ze łzami w
oczach.
- Czy do tego twojego
pustego łba nie dociera, że nie jestem żadnym skarbem! – względną ciszę na
korytarzu przerwał krzyk dziewczyny. – Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę!
– warknęła, ciskając oczami pioruny w stronę Zabiniego. Ten tylko uśmiechnął
się rozbrajająco i machnął ręką.
- Ale skarbie,
naprawdę, nie rozumiem po co ta złość – odparł niewinnie. Ginny widząc jego
minę, mało co nie wyszła z siebie. Przyspieszyła kroku.
- Łazisz za mną, gapisz się na mnie, stroisz
głupie miny – wyliczała wściekła. – Na mózg ci padło czy co? Czy może już
urodziłeś się taki… - przerwała, by znaleźć odpowiednie słowo – pierdolnięty?
- Kochanie, cóż to za słownictwo! –
przeraził się. – Uszy mi od tego zwiędną… - jęknął załamany.
- Merlinie, trzymaj mnie – westchnęła Ginny,
przymykając powieki. Jeden, dwa, trzy… - To liczenie wcale nie pomaga! – krzyknęła
nagle. Blaise spojrzał zdziwiony w jej stronę.
- Co? – zapytał inteligentnie, nachylając
się nad nią.
- Już nie wiem, co mam robić, żeby coś do
ciebie dotarło – mruknęła zrezygnowana, zerkając na chłopaka. Blaise słysząc
jej pozornie spokojny głos, trochę stracił rezon.
- Dobra, załóżmy się w takim razie –
zdecydował. Ruda spojrzała na niego krzywiąc się.
- Jak to załóżmy? Niby o co? – zmrużyła
oczy.
- A o to -
pomyślał przez chwilę – kto kogo pierwszy zaczepi.
- Czegoś równie bezsensownego już dawno nie
słyszałam – odparła z przekąsem.
- To jest znakomity pomysł! – oburzył się. –
Zobaczmy, kto tak naprawdę, na kogo leci. – Ginny zmroziła go wzrokiem. Nie
miała nic lepszego do roboty, tylko bawić się w jakieś durne gierki ze
Ślizgonem. Akurat!
- Tu nie ma, na co patrzeć, bo ja ewidentnie
na ciebie nie lecę – odparła, zakładając włosy za ucho. – Nie ma sensu
udowadniać czegoś, co jest oczywiste.
- Tchórzysz – stwierdził rzeczowo.
Dziewczyna odwróciła się momentalnie w jego stronę.
- Chyba śnisz – syknęła. – Ja nigdy nie
tchórzę.
- No to wspaniale! – uradował się Blaise, że
udało mu się podpuścić Gryfonkę. – Zakład stoi! – złapał ją za rękę i mocno
potrząsnął. Ginny próbowała wyrwać dłoń, ale nie miała wystarczająco siły.
- Ty idioto! Co tu niby stoi! – Blaise
spojrzał na nią wymownie. Dziewczyna dopiero po chwili zdała sobie sprawę, jak
dwuznacznie mogła zabrzmieć jej wypowiedź i mimowolnie się zarumieniła. – Dobra
– warknęła. – Zasady?
- Nie odzywamy się do siebie, nie
uśmiechamy, nie patrzymy – ogólnie, nie zwracamy w ogóle na siebie uwagi. Ten,
kto wygra, może wydać przegranemu dowolne polecenie.
- Jak dla mnie idealnie – odparła. – W końcu
się od ciebie uwolnię – spojrzała na niego krzywo. – Do niezobaczenia –
powiedziała twardo i zniknęła zza zakrętem.
Jak ja uwielbiam tą istotkę – pomyślał
rozbawiony Zabini. Wygraną mam w kieszeni.
Draco kończył właśnie
kolejną szklankę Ognistej. Gdyby nie był tak wkurzony, cieszyłby się z faktu,
że w Hogwarcie odbędzie się turniej. Sam pomysł wydawał się bardzo dobry.
Będzie miał okazję zaprezentować wszystkim swoje niebywałe zdolności. Wyciągnął
z kieszeni małą zawieszkę i przesunął między palcami.
- Granger chyba nawet nie wie, że jej nie ma
– prychnął do siebie i ponownie zapełnił szklankę. – Głupia szlama, nie
zauważyła… - czknął - że coś zgubiła – dokończył z trudem.
W rzeczywistości Draco zerwał zawieszkę, gdy
ścisnął ją za nadgarstek. Oczywiście zrobił to przez przypadek i dopiero po
paru minutach zorientował się, że trzyma coś w dłoni.
Podniósł błyskotkę na wysokość oczu. Miał
zamiar ustalić, co tak właściwie ona przedstawia. Uśmiechnął się na widok
tandetnej biżuterii. Jednak uśmiech dość szybko zszedł mu z ust, gdy
zorientował się, że nie jest w stanie określić, jaki kształt ma zawieszka. A co
dopiero ustalić, co przedstawia! Jeszcze raz obrócił ją w palcach.
- Tak! – krzyknął nagle, wyrzucając rękę w
górę w geście zwycięstwa. – To jest kaktus – odparł zadowolony z siebie. Po
chwili jednak zrzedła mu mina, gdyż zawieszka zaczęła mu przypominać węża.
Zdezorientowany podrapał się po głowie.
- Co jest, mam zwidy? – powiedział po raz
kolejny do siebie. – Kurwa, teraz to jest chyba kot! – załamał ręce, zdziwiony
do granic możliwości. Biedak nie pomyślał, że to wszystko jest zasługą jego
ulubionego trunku, którego wypił w nadmiarze. Po raz kolejny zaczął wpatrywać
się w zawieszkę.
- Malfoy, skąd masz moją zawieszkę!? –
usłyszał nagle rozgorączkowany głos. Od decybeli aż mu zaświdrowało w głowie.
- Merlinie, co to za haaaałas – skrzywił się
ogromnie i próbował zlokalizować jego źródło. Szło mu to jednak bardzo opornie
i dopiero za sprawą mocnego klepnięcia w głowę, zauważył, że nie jest sam w
pokoju. – Granger? Co ty tu robisz? – zapytał z niepomiernym zdziwieniem na
twarzy, wskazując na nią palcem. Hermiona tylko wybałuszyła oczy i postukała
się palcem w czoło.
- Mieszkam tu, idioto – odparła z naciskiem.
– Ale ważniejsze jest, czemu trzymasz w dłoni moją własność – mówiąc to,
wyrwała mu z ręki błyskotkę. Draco
widząc to aż się zapowietrzył ze złości.
- Oddawaj, to moje! – wrzasnął na całe
gardło, próbując podnieść się to pozycji stojącej. Wyszło mu to z marnym
skutkiem i już po chwili ponownie siedział na kanapie.
- Twoje, twoje?! – Hermiona zaczęła
gorączkowo machać rękoma. – Chcesz mi wmówić, że nosisz bransoletkę z
serduszkiem? – spytała z ironicznym wyrazem twarzy. Draco spojrzał na nią, jak
na przybysza z obcej planety.
- To jest wężyk, a nie serce – burknął. –
Dostojny, przerażający…
- To SERCE ćwoku! – przerwała mu, posuwając
przedmiot pod nos.
- Mi tam ciągle bardziej przypomina węża… -
nie dawał za wygraną. Hermiona mając dość tej idiotycznej wymiany zdań,
prychnęła głośno i skierowała się w stronę dormitorium.
- Pewnie prezent od Wade’a…
- Słucham? – przystanęła.
- Ta imitacja mężczyzny ci to podarowała! –
zadowolony z własnej dedukcji, pokiwał głową. – Nikt inny by nie dał takiej
tandety – odparł pewny siebie.
- Tandetą to jesteś ty, Malfoy, skoro tu
siedzisz i pijesz sam ze sobą – odparła, siląc się na spokój i nie komentując
przypuszczeń Ślizgona. – Żałosne. – Draco chwilę przyglądał się jej z
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- To napij się ze mną. – Hermiona zerknęła
na niego zszokowana. Próbowała odnaleźć na jego twarzy ironię, sarkazm, kpinę,
ale niczego takiego nie zauważyła. Chłopak wpatrywał się w nią z łagodnym,
zachęcającym uśmiechem. Kilka razy mrugnęła oczami z niedowierzania.
- Draco Malfoy proponujący mi wspólne picie?
– mruknęła do siebie. – Apokalipsa – tylko tak zdołała skomentować tę sytuację.
Spojrzała na niego z wahaniem. Ślizgon widząc jej wzrok, poklepał zachęcająco
miejsce obok siebie, przy czym uśmiechnął się tak rozbrajająco, że dziewczyna,
niewiele myśląc, podeszła do niego. Draco jednym ruchem posadził ją obok siebie
i wyczarował szklankę. Obecność dziewczyny sprawiła, że lekko wytrzeźwiał.
Nalał jej złocisto-brązowego płynu i podał naczynie. Przez głowę Hermiony
przebiegła myśl, że mogłaby tak zawsze. Wzięła alkohol od Ślizgona i po chwili
upiła duży łyk, krzywiąc się mocno. Draco popatrzył w jej oczy. W jej
przepiękne, bursztynowe oczy.
- Wybierasz się na mecz w sobotę? – spytał
ni stąd ni zowąd. Hermiona przez moment nie wiedziała, a co chłopak w ogóle
pyta, tak była zajęta podziwianiem jego twarzy.
- Nie… - słowa uwięzły jej w gardle.
Chrząknęła i odpowiedziała pewniej – nie przepadam za quidittchem, a poza tym,
Gryfoni nie grają, więc nie miałabym, komu kibicować – machnęła ręką.
- Zawsze możesz kibicować mnie – delikatnie
dotknął jej dłoni. Szybko odsunęła rękę i zarumieniła się.
- Fanek ci raczej nie brakuje – próbowała
obrócić wszystko w żart.
- Tej jednej mi brakuje.
Hermiona nieśmiało zerknęła w jego stronę.
Próbowała wyczytać z jego twarzy, czy mówi prawdę.
- Jesteś pijany – zasugerowała. Draco
zmarszczył brwi.
- Czy wyglądam, jakbym był pijany?
- Kilkanaście minut temu zdecydowanie
sprawiałeś takie wrażenie – zachichotała. Chłopaka uderzyła myśl, że nigdy
wcześniej nie słyszał tak pięknego dźwięku.
- Wydawało ci się – rzekł wymijająco. – Nie
jestem taki okropny – dąsa się. Hermiona na widok jego miny musiała powstrzymać
się od wybuchnięcia śmiechem.
- Co nie zmienia faktu, że i tak nigdzie nie
idę! – droczyła się z nim. – I nie mam ochoty patrzeć, jak się kompromitujesz!
- Jak się kompromituję? – powtórzył pytanie.
– Ja nawet nie wiem, co to słowo znaczy.
- Zawsze mogę ci wytłumaczyć – szepnęła i
spojrzała w górę, napotykając wzrok Ślizgona. Coś zakłuło ją w brzuchu. Jego
oczy sprawiały, że momentalnie zapominała o otaczającym ją świecie. W tej
chwili błyszczały tak intensywnie.
- Powinnaś coś wiedzieć - spojrzał jej głęboko w oczy.
- Co… - przerwała, oddychając głęboko. – Co
takiego?
Wyraz jego twarz zmienił się na poważny,
mocno zamyślony.
- Nie jesteś taka straszna. – Hermionę
zamurowało. Siedziała bez ruchu, nawet wtedy, gdy Ślizgon zbliżył się do jej
ucha. Poczuła jego gorący oddech. – Powiedziałbym, że jesteś nawet całkiem
niezła…
Powoli wstał i skierował się do drzwi.
- Widzimy się jutro na meczu – nie
odwracając się w stronę Hermiony, zniknął w swoim dormitorium.
Próbowała przeanalizować tą scenę. Jak film,
kadr po kadrze. Jeszcze niedawno płakała z jego powodu, a dzisiaj zgodziła się
z nim pić. On wyzywał ją od szlam i groził jej, a teraz zapraszał na mecz i
skomplementował. Tak mi się przynajmniej wydaje, że to był komplement… -
pomyślała.
- Chyba jestem zbyt pijana, że w to wszystko
wierzę – pokręciła głową. Była trochę zła, że go nie ignorowała i nie była
wredna, tak jak sobie postanowiła. Ale nie to było najgorsze. Poczuła do niego
sympatię i coś na kształt zaufania. A to nie wróżyło niczego dobrego.
Draco
Malfoy nie wróżył niczego dobrego.
Pogoda za oknem, jak na
tą porę roku, była piękna. Słońce przebijało się zza chmur, odbijając swe
promienie od toni jeziora, wiał delikatny wietrzyk. Idealny czas do przebywania
na świeżym powietrzu. Błonia wyglądają jak raj. Promienie Słońca na toni
jeziora, świergot ptaków. Wade opuścił głowę. Już dawno pożegnał się z
normalnym życiem, co nie oznaczało, że za nim nie tęsknił. Przywołał w myślach
idealną twarz matki, żeby odzyskać spokój. Długie, gęste rzęsy, okalające błękitne,
lśniące oczy. Spojrzenie pełne bólu i tęsknoty. Tęsknoty za upragnionym
odpoczynkiem. Za wszelką cenę obiecał pomóc matce i dlatego właśnie tu jest.
Zrobi, co do niego należy! W tym momencie wstał i podszedł do okna. Jeden rzut
okna na błonia utwierdził go w przekonaniu, że musi wyjść. Szybko wybiegł z
pokoju, nie chcąc tracić czasu. Stała pod drzewem, lecz w każdej chwili mogła
odejść, więc musi się pospieszyć. Co ona tu robi? Chyba, że przyjechała, żeby…
Nie, to niemożliwe – szybko odrzucił od siebie tę myśl.
Po kilku minutach był już na miejscu, stał
kilka metrów od niej. Nie słyszała go. Przyglądał się jej pięknym, długim blond
włosom. Ile by dał, żeby znowu zatopić w nich swą dłoń. Dziewczyna nerwowo
skubała końcówkę bluzki. Denerwowała się, zawsze tak robiła, gdy była
zestresowana lub wystraszona. Nagle pojawiło się w nim szalone pragnienie, by
ją natychmiast objąć, pocieszyć i godzinami słuchać jej słodkiego głosu. Ale to
było niemożliwe. Ich drogi rozeszły się wiele lat temu. I niedane było im znowu
się połączyć. Westchnął cicho. Dziewczyna jednak usłyszała to i momentalnie
odwróciła się. W jej oczach od razu pojawiło się niedowierzanie, a po chwili
dostrzegł w nich cień smutku. Była taka piękna, że aż zakłuło go w sercu. Nie
wiedząc co robić, zbliżył się o krok. Dziewczyna widząc to, gwałtownie się
cofnęła i energicznie pokręciła głową.
- Nie – szepnęła. – To niemożliwe – spojrzała
w oczy chłopaka, szukając potwierdzenia własnych słów. Ten jednak tylko uśmiechnął
się delikatnie i przekrzywił głowę w bok, wpatrując się w nią z
zainteresowaniem.
-
Wszystko jest możliwe. Nawet to – spojrzał jej głęboko w oczy i chwilowo się w
nich zatracił. Po kilkunastu sekundach odezwał się głębokim głosem,
przepełnionym emocjami:
–
Witaj w domu, Arielle.
***
Jest i rozdział dziesiąty. Mam nadzieję, że nie
zniechęcicie się chwilowym zamieszaniem i tym, że nie za bardzo wiadomo, o co
chodzi. W następnych rozdziałach wszystko zacznie się rozjaśniać.
Dobra, teraz zrobię coś, czego bardzo, bardzo robić
nie lubię. Chodzi mi mianowicie o komentarze. Nie tylko te pozytywne, tylko o
to, żebyście wyrazili szczerze swoją opinię. Bo w tej chwili naprawdę nie wiem,
czy to opowiadanie jest fajne, czy Was zadowala, interesuje, czy może powinnam
jednak coś zmienić, poprawić, żeby Wam się podobało, żebyście czytali tę
historię z prawdziwą przyjemnością. Cieszę się z każdego komentarza, którego do
tej pory dostałam i chciałabym udoskonalać to opowiadanie, lecz niestety w tym
potrzebna jest mi Wasza pomoc. Trudno jest mi samej ocenić, czy rozdział jest
dobry, ciekawy, czy też nie, bo jestem ogólnie bardzo samokrytyczna i nie
potrafię myśleć obiektywnie. Także bardzo proszę o wyrażenie swojej szczerej
opinii, będę ogromnie wdzięczna :) Oczywiście nie zmuszam do niczego i nie będę
tu wprowadzać żadnych szantaży emocjonalnych, po prostu proszę o poświęcenie
małej chwili na krytykę :)
Pozdrawiam serdecznie!
Mi się podoba tak jak jest i moim zdaniem nie ma tu czego zmieniać ;)
OdpowiedzUsuńBiedny Draco nie umiał nawet rozpoznać kształtu zawieszki :<
Trochę hmmm może nawet bardzo się otworzył przez alkohol ;d
I ten zakład....
Ale mnie ciekawi kto wygra ^^
Rozdział cudowny chce więcej *.*
Pozdrawiam :D
--
http://thevioletstory.blogspot.com/
Draco biedak, alkohol uderzył mu do głowy :D
UsuńBardzo dziękuję za komentarz :)
Hej.
OdpowiedzUsuńWedług mnie nie ma co krytykować, gdyż rozdział jest dobry. Scena z pijanym Draconem jest śmieszna.:D
Zakład. Faktycznie, ukaże prawdziwe emocje obojga.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
No właśnie, w końcu się okaże, kto tu na kogo ma chrapkę :)
UsuńDziękuję za komentarz :)
Krytyki nie będzie chociaż jeśli mogę sobie coś zażyczyć to CHCĘ DUŻO BLINNY..). Rozdział fajny interesujący i zagadkowy. Jak dla mnie nic nie musisz zmieniać bo blog jest fantastyczny. Karola
OdpowiedzUsuńPostaram się, postaram, żeby Ginny i Blaise też często gościli w tym opowiadaniu :)
UsuńDziękuję :)
Rozśmieszyłaś mnie tą sceną między Zabinim a Rudą z nich jest odlotowa para. Bardzo fajnie piszesz twoje postacie są bardzo ciekawie skonstruowani. Wszyscy mają ciekawe charaktery i osobowości. Podoba mi się. Basia
OdpowiedzUsuńBaardzo miło mi to czytać :))
UsuńPewnie obydwoje mają na siebie chrapkę. Fajnie piszesz rozdział poprawił mi mój zły humor dziękuje..). Scarlett
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że moje opowiadanie zdołało poprawić Ci humor :)
UsuńPozdrawiam
Super scena między Diabełkiem a Wiewiórą najlepsza taka zabawna. Chcę jak najszybszy nowy dodany rozdział. Marysia
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :) Rozdział pojawi się najpewniej w przyszłym tygodniu
Usuń"- To jest wężyk, a nie serce – burknął. – Dostojny, przerażający…
OdpowiedzUsuń- To SERCE ćwoku! – przerwała mu, posuwając przedmiot pod nos."
Haha, świetne <3 Cenię ludzi z poczuciem humoru ^^
http://www.ginny--draco.blogspot.com/
Nawet całkiem nieźle się bawiłam pisząc ten rozdział ;p
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Więcej Blinny ta para to prawdziwy dynamit. Rozdział świetny i błagam dodaj jak najszybciej nowy rozdział. Kaja
OdpowiedzUsuńJa też lubię Blinny, jednak jest to blog o Dramione, także Blaise z Ginny nie mogą odgrywać głównych ról. Jednakże nie oznacza to, że nie będą się pojawiały sceny z nimi :)
UsuńRozdział najprawdopodobniej na początku przyszłego tygodnia.
Pozdrawiam :)
Ty idioto co tu niby stoi..) genialne uśmiałam się przy tej scenie w ogóle parring Ginny i Diabeł jest niesamowity a Draco to powinien dostać porządne lanie. Daria
OdpowiedzUsuńHmmm, może powinnam przerzucić się na Blinny?? :P
UsuńNoo, Draco przydałby się porządny kopniak w tyłek :>
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)
Jestem bardzo za powinnaś napisać opowiadanie z Blinny bo naprawdę trudno znaleźć blog z tym parringiem..) A oni mają w sobie duży potencjał przynajmniej w Twoim wykonaniu na pewno jakbyś się zdecydowała byłabym Twoją wierną czytelniczką.
UsuńBardzo miło mi to słyszeć, ale chyba na razie pozostanę przy Dramione :) Oczywiście sceny Ginny z Blaisem jak najbardziej będą się pojawiały i mam nadzieję, że mimo wszystko dalej będziesz czytać to opowiadanie :)
UsuńJest bosski! Dawno już przeczylałam, teraz weszlam tu raz jeszcze by Cie poinformowac o nn u mnie i niemoglam sie powstrzymac.... Przeczytalam raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńA mialam taki zly humor, a tu prosze- sceny Draco z Miona- mimo ze juz znane mi z poprzedniego czytania- wywolaly wieeelki banan na mej facjacie. :)
Brawo, brawo- i dzieki za ta chwile radosci:)
A jak juz mowilam u mnie na www.well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com miniaturka!!!